Dzisiaj jedziemy z Durness do Duncansby Head, na północno-wschodnim krańcu Szkocji (a właściwie to całej Wielkiej Brytanii). Dramatyczne górzyste krajobrazy ustępują miejsca łagodnym pagórkom. Dalej jest bardzo ładnie, ale już nie aż tak super, jak choćby jeszcze dzień wcześniej.
Zaczynamy od porannej wizyty na dwóch plażach w Durness, a potem jedziemy wzdłuż wybrzeża, zatrzymując się w najbardziej widokowych miejscach.
Widoki widokami, ale dla mnie i tak numerem jeden tego etapu podróży zostały koniki i osiołek, na które natknęłyśmy się mniej więcej w połowie drogi. Zwierzaki były wyjątkowo towarzyskie i same prosiły się, żeby je głaskać.
Pospacerowałbym chętnie po tych pięknych plażach.
I mimo wielu zwierząt, żadnej kupy wzdłuż i wszerz ?
Myślałam, że raczej preferujesz plaże z palmami :)
A co do reszty, to jednak gdzie zwierzęta, tam i kupy. Żeby dojść do Duncansby Stacks (niestety nie ma ich na zdjęciach), trzeba było przeciąć pastwisko, które było tak zasrane, że prawdopodobieństwo niewdepnięcia w krowi placek lub owcze bobki wynosiło mniej więcej tyle co trafienie szóstki w totku :)
Podróże uczą : gdziekolwiek jesteś patrz pod nogi !
Z plażami u mnie jak z żarciem, raz się chce tego a raz czego innego.
Jednak że mieszkam w kraju w którym przez większą część roku jest zimno i cimno, to te z palmami przeważnie wygrywają.