Odpaliłam niedawno A Discovery of Witches. Serial raczej słaby, ale przynajmniej dzięki niemu przypomniało mi się, że kiedyś byłam w Oxfordzie. Niedługo wprawdzie, ale i tak nazbierało mi się wystarczająco dużo materiału, by wyszedł z tego całkiem spory post.
And here it is!
Wiadomo, Oxford to zabytki. W mieście, w którym mieści się drugi najstarszy uniwersytet na świecie, ogląda się głównie kolegia oraz biblioteki (np. Bodleian Library) i muzea (np. Ashmolean Museum). Wszystkie budynki są pięknie zachowane, dzięki temu, że zostały nietknięte podczas drugiej wojny światowej. Choć nie ma na to twardych dowodów, podobno Hitler chciał oszczędzić to miasto, by po zdobyciu Wielkiej Brytanii uczynić z niego stolicę.
W Oxfordzie jest aż 38 kolegiów. Do niektórych można wejść za darmo, inne pobierają opłaty za wstęp. Płaci się od 3 do 10 funtów, a ceny mogą się różnić w zależności, czy wybieracie się tam w sezonie letnim, czy zimowym. Jeśli już zdecydujecie się obejrzeć któryś z tych sprzedających bilety, sprawdźcie wcześniej na stronie, czy wybraliście właściwy moment. Często bywa tak, że niektóre budynki są zamknięte dla zwiedzających, z powodu jakichś imprez, koncertów itp. Ja się tak właśnie nacięłam. Zapłaciłam 4 funty za wstęp do New College, a potem się okazało, że nie mogę zajrzeć do kaplicy, bo właśnie odbywa się w niej próba chóru.
Ale pieprzyć kaplicę, bo na krużgankowym dziedzińcu (po którym swego czasu spacerował Harry Potter – true story) działy się ciekawsze rzeczy. Trafiłam na sesję fotograficzną z chłopakami pozującymi w damskich ciuszkach i butach na niebotycznie wysokich obcasach. Wielki szacun, ja bym się pewnie w takich zabiła, a oni radzili sobie super, bez żadnych potknięć i wywrotek.
Czerwiec to miesiąc egzaminów, do których studenci przystępują w oficjalnych, czarno-białych strojach, zwanych sub fucs. Tradycją jest, że przypinają do nich goździki. Białe na pierwszy egzamin, różowe na kolejne, aż w końcu czerwone na ostatni.
Tradycją (acz dosyć młodą) jest również tak zwany trashing. Jego skuteczne przeprowadzenie wymaga posiadania: confetti, pianek w sprayu i kilku butelek musującego alkoholu. Tym wszystkim traktowani są szczęśliwcy, którzy zaliczyli całą sesję w danym roku akademickim.
Na trashing natknęłam się zaraz po wyjściu z New College.
W poprzednim wpisie przyznałam się, że zbyt dużo zabytków w zbyt krótkim czasie potrafi mnie trochę zmulić. W Oxfordzie obejrzałam ich mnóstwo (bo przecież prawie całe miasto to zabytek), ale tam akurat nie dopadło mnie uczucie przesytu. Zupełnie inaczej ogląda się (i fotografuje) zabytki, jeśli na ich tle coś się dzieje. A jak widać, w Oxfordzie się trochę działo.
Christ Church (od 8 do 10 funtów w zależności od miesiąca) to drugi (i ostatni) college, na który zdecydowałam się wydać kasę.
Wielbicielom architektury znany jest z przepięknego sklepienia tamtejszej kaplicy, a wielbicielom Harrego Pottera z pierwowzoru sali jadalnej w Hogwarcie (Great Hall). Jedno i drugie warte zobaczenia.
Z Great Hall miałam szczęście. Zdążyłam się załapać na ostatnie wejście przed wcześniejszym zamknięciem z okazji uroczystej kolacji.
Christ Church sąsiaduje z Merton College, a przed Merton College znajduje się Merton Field z boiskiem do krykieta. Akurat jak tamtędy przechodziłam, grupa dzieciaków miała trening pod nadzorem trenera ubranego w garnitur z krawatem. Takie rzeczy tylko w Anglii.
W tej samej okolicy położony jest najstarszy ogród botaniczny w Anglii oraz park okolony rzeką Cherwell.
Po rzece można się przepłynąć płaskodenną łódką, zwaną punt, od czego bierze się też nazwa samej aktywności. Punting to jedna z najpopularniejszych atrakcji zarówno w Oxfordzie, jak i w Cambridge (by the way: w Cambridge też kiedyś byłam i też kiedyś o nim napiszę).
Wypożyczenie łódki kosztuje £18-£22/h w tygodniu i £20-£24/h w weekend. Więcej (£40-£60), jak nie chce Wam się samodzielnie wiosłować. Jeśli zdecydujecie się na całodzienny punting bez wynajmowania wioślarza, wymagany będzie depozyt. W postaci gotówki albo karty kredytowe zostawionej w punt office.
Czujecie coś takiego w Polsce? Zostawilibiście komuś swoją kartę kredytową?
——————
Wplotłam w ten post parę informacji praktycznych na temat oxfordzkich cen, ale ta jest najważniejsza:
Rok nauki na University of Oxford kosztuje 9250 funtów.
:)
——————
Bylem w Oksfordzie w czasie finalu regat, wiec az tak kolorowo na ulicach i dziedzincach nie bylo bo wszyscy wylegli nad rzeke i do parkow. Zgadzam sie z Toba, ze pierwszy plan na Twoich zdjeciach robi niesamowity klimat, az chce sie tam byc. Swietne zdjecia, gratulacje.
Dziękuję!
Swoją drogą, finał regat to też musiało być ciekawe wydarzenie. Chętnie bym je sfotografowała.