Uwielbiam pustynie. Tę ciszę, ten spokój, tę przestrzeń. A najbardziej kocham wschody i zachody słońca, kiedy promienie oświetlają piasek ciepłym światłem, sprawiając, że wszystko wokół wygląda wręcz magicznie.
Oczywiście, pustynia pustyni nierówna. Nie każda jest piękna. Na przykład taka, przez którą jechałam dawno temu w Syrii była płaska i zupełnie niefotogeniczna. Za to ta w Omanie mnie zachwyciła, a poranek spędzony na Sharqiya Sands spełnił moje marzenie o zobaczeniu majestatycznych wydm w promieniach nisko świecącego słońca.
Jak dostać się na pustynię?
Wiadomo, terenówką lub wielbłądem. Ale jako że z koleżanką nie dysponowałyśmy ani jednym ani drugim, musiałyśmy skorzystać z wycieczki. Samochodowej, bo za wielbłąda to ja dziękuję. Do dziś pamiętam siniaki na dupie, których się nabawiłam na niezmotoryzowanym safari na pustyni Thar w Indiach. Anka zresztą ma podobne doświadczenia związane z jazdą na wielbłądzie, więc co do środka transportu byłyśmy zgodne.
Wycieczkę najłatwiej jest załatwić w miejscowości Bidiyah, będącej bramą do piasków Sharqiyi. My skorzystałyśmy z oferty hotelu, w którym zatrzymałyśmy się na noc wracając z Wadi Bani Khalid. Pierwotnie planowałyśmy rozbić namiot gdzieś w okolicy miasteczka, ale za późno zjechałyśmy z gór, żeby zdążyć znaleźć odpowiednie miejsce na biwak jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Wylądowałyśmy więc w Oriental Nights Rest House i tam wykupiłyśmy wycieczkę za 30 riali. 150 złotych za łeb (tak, 1 rial = aż 10 zł!) to niemało, ale Oman jest dosyć drogim krajem i trzeba się liczyć z takimi cenami.
Ostatecznie za poranną wizytę na pustyni zapłaciłyśmy mniej, bo dołączyła do nas dziewczyna z Czech i koszt podzielił się na trzy. Musiałyśmy jednak upomnieć się w recepcji o zwrot kasy, bo przy rezerwacji skasowali za całość zarówno nas, jak i ją.
Zresztą, nawet gdyby miało mnie to kosztować więcej, i tak nie żałowałabym ani grosza. Było super! Nie zapomnę tych widoków do końca życia. Jak dla mnie to chyba najjaśniejszy punkt całego wyjazdu do Omanu.
Sharqiya czy Wahiba?
Funkcjonują dwie nazwy i w wielu podróżniczych relacjach spotkałam się z tą drugą. O wypowiedź w tej kwestii poprosiłam naszego beduińskiego kierowcę. Według niego Wahiba Sands leżą nieco dalej w kierunku południowo-zachodnim, a to co oglądałyśmy w okolicy Bidiyah to zdecydowanie są Sharqiya Sands. Podobnie zresztą wskazywała mapa Omanu, którą dostałyśmy w hotelu w Muskacie. Więc skoro miejscowi tak twierdzą, to ja też twierdzę, że byłam na pustyni Sharqiya, a nie Wahiba.
Wycieczka na wydmy trwała jakieś trzy godziny. Około ósmej po okolicy rozlała się gęsta mgła, co zredukowało widoczność do minimum. Przed powrotem do hotelu nasz Beduin zabrał nas jeszcze do hodowli wielbłądów. Wprawdzie zanim dotarłyśmy do Bidiyah zdążyłyśmy zobaczyć ich w Omanie całe mnóstwo, ale te tutaj przynajmniej można było pogłaskać.
Jedyną pustynią jaką w życiu widziałam były wydmy w Słupsku na których to prawie się zgubiłam na zielonej szkole :D chyba czas dopisać to do listy „must see”
W Omanie to dopiero można się zgubić! :)
Marzę, żeby kiedyś pojechać na jakąś pustynię z prawdziwego zdarzenia, najlepiej z Tobą :) A w ogóle to noce tam nie są za zimne na nocowanie w namiocie?
Jedźmy! ? Jeszcze mi sporo pustyń zostało do zobaczenia.
W Omanie spokojnie można nocować pod namiotem, nie jest za zimno, zwłaszcza w marcu.
Wystrzałowa piaskownica!!!
Ja też bardzo lubię piasek, to chyba jakiś uraz z dzieciństwa ?
Super zdjęcia, ta mgła dodaje im tajemniczości.
Mgła tez mi się bardzo podobała, dopóki całkowicie nie przysłoniła widoków.
Magda i nic się nie bałaś, że on was chce na tej farmie na wielbłądy ZAMIENIĆ !!! ?
Nie bałam się, bo jestem za stara i za gruba, żeby ktoś się na taką wymianę skusił :)
Nie cygań, widziałem zdjęcia.
Ja oddałbym za ciebie wszystkie moje wielbłądy ???
Normalnie się wzruszyłam!
Oh wait, przecież ty chyba nie masz żadnych wielbłądów…. ?
Magda,
przyłapałaś mnie ?
Ale zobacz, jaki paradoks. Człowiek siedzi w tej Europie środkowej i myśli po cholerę mi wielbłądy. A tu się okazuje, że posiadanie wielbłądów może mieć decydujący wpływ na jego dalszy przebieg życia.