Czy warto jechać nad Niagarę zimą?
TAK! Choć w zimie nie da się podpłynąć pod ścianę spadającej wody, bo Maid of the Mist nie występuje w postaci lodołamacza.
Czy warto jechać nad Niagarę z Chariots of Fire?
NIE!
Chariots of Fire to firma z Toronto organizująca wyjazdy nad wodospad. Zdecydowałam się skorzystać z ich oferty, bo mieli dobre opinie w internetach. Nie lubię zorganizowanych wycieczek i gdyby to było teraz, wypożyczyłabym samochód i pojechała tam sama. Ale wtedy jeszcze nie miałam takiej możliwości. Mogłam skorzystać z transportu publicznego i pewnie bym tak zrobiła, gdyby było ciepło. Jednak w środku zimy wolałam być podwieziona prosto na miejsce, bez konieczności odbywania dodatkowego spaceru z dworca w temperaturze minus 12 stopni.
Wycieczkę zabukowalam na stronie Chariots of Fire. Po dokonaniu płatności dostałam maila w stylu: dziękujemy za zarezerwowanie wycieczki w chrześcijańskiej firmie….
Razem ze mną w vanie były jeszcze cztery osoby: młode rodzeństwo z Niemiec i polsko-szwajcarska para. Bardzo fajni ludzie, więc na towarzystwo nie miałam co narzekać. Ponarzekam sobie za to na kierowcę-przewodnika. Od pierwszego spojrzenia wydał mi się trochę tępy. Ale za to pamięć miał znakomitą. Przez całą drogę recytował wszystkie fakty dotyczące historii konfrontacji człowiek vs żywioł, ze szczególnym uwzględnieniem kto i kiedy nad Niagarą zginął. Opisał nam wszystkie przypadki z podaniem dokładnej daty śmierci (brakowało tylko godziny zgonu). A w międzyczasie wtrącał wzmianki o zasługach swojego kościoła.
Pierwszym punktem programu zwiedzania był wjazd na Skylon Tower. Atrakcja dodatkowo płatna, ale uważam że szkoda byłoby ją pominąć. Widok na kotłującą się wodę z wysokości 150 metrów robi robotę.
Z wieży, ku mojemu zdziwieniu, zamiast podjechać pod sam wodospad, pojechaliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku. A akurat było super światło do zdjęć. Zdumiona zapytałam, co jest grane, na co kierowca odpowiedział mi, że teraz w programie jest co innego.
Koleś wywiózł nas na jakiś skwerek, cały zasypany śniegiem, tylko po to, żeby poinformować nas, że w lecie rosną na nim kwiatki i ustawiane sa jakieś tam rzeźby. A że w zimie nic z tego nie ma, to nie szkodzi. Było w programie, trzeba było turystom pokazać. I chuj, że to nie ta pora roku. Chuj z tym, że w tym czasie mogliśmy skorzystać z fajnego światła.
Jak w końcu dotarliśmy nad wodospad, słońca już nie było. Jakby tego bylo mało, nasz kierowca oznajmił, że daje nam 15 minut.
Wtedy się wkurwiłam i zaprotestowałam. Próbowałam przeforsować godzinę, ale dostałam tylko 30 minut.
Nie zdążyłam zrobić wszystkich zdjęć, które zrobić chciałam, nie zdążyłam podejść na przeciwko nieco odleglejszych, zamarzniętych kaskad. Na pocieszenie, tuż przed upływem wyznaczonego czasu, dostałam parę promieni przedzierającego się przez chmury słońca i dzięki temu nie wróciłam z wycieczki całkiem załamana.
Po wodospadach była jeszcze wizyta w uroczym miasteczku Niagara on the lake. Tam też bardzo by mi było miło połazić trochę z aparatem, ale oczywiście limit czasowy na to nie pozwolił. Ledwo zdążyłam kupić sobie coś do jedzenia, a już trzeba było jechać dalej.
Tym razem do winnicy. Na degustację ice-wine, będącego flagowym produktem regionu. Wino to powstaje z zamarzniętych winogron, jest słodkie i jak dla mnie po prostu niedobre. Dlatego poprosiłam jeszcze o kieliszek wytrawnego wina, bo chciałam się przekonać, czy Kanadyjczycy mają w ofercie coś, co byłoby mnie w stanie zainteresować. Wtedy kierowca łypnął na mnie nieprzyjaznym wzrokiem, a potem szepnął obsłudze, żeby więcej mi nie nalewali.
Bo trzeba było gnać z powrotem do Toronto, a przecież z mojej winy mieliśmy już 15 minut opóźnienia.
Bez sensu są takie wycieczki. Może dla kogoś, komu wystarczy szybkie selfie na tle, takie zwiedzanie jest OK. Dla mnie to była totalna porażka.
Aaaaa, i jeszcze jedno. Jak już wróciliśmy do miasta, pan przewodnik na pożegnanie zaczął recytować jakieś formułki wychwalające Pana Naszego Jezusa Chrystusa, a na pożegnanie próbował nam wręczyć egzemplarze Biblii.
Nikt się nie skusił.
A Niagara, choć w otoczeniu okropnego kompleksu turystycznego i widziana tylko przez chwilę i tak zrobiła na mnie wrażenie. Takie wodospady to ja mogę oglądać.
Cena wycieczki: 77 CAD
Skylon Tower: 15 CAD
Maid of the Mist (w sezonie): 33 CAD
Dzięki chujowej wycieczce są świetne zdjęcia 😜
Ale tylko parę :(
Niestety większość nie potrafi zrozumieć fotografa, ale patrz do przodu, zrobisz jeszcze terabajty 😃
No w sumie to i tak mam straszne tyły z obrabianiem :)
Dzięki Twojemu blogowi można bezpiecznie zwiedzać świat nawet w dziwnych czasach koronawirusa. Bardzo Ci za to jestem wdzięczna. A zdjęcia zajebiste:)