Kocham Londyn. To jedno z moich ulubionych miast na świecie. Za każdym razem, gdy tam jestem odkrywam coś nowego i świetnie się bawię. Mogłabym tam mieszkać. Oczywiście jeśli tylko byłoby mnie stać na jakieś fajne mieszkanie, bo przy cenach w Londynie, to aktualnie mogłabym sobie pozwolić jedynie na wynajęcie schowka na szczotki pod schodami w strefie szóstej. A ja przecież chciałabym mieć przeszklony apartament z ogrodem na dachu i widokiem na Tamizę :)
——————-
Do Londynu zawsze jeżdżę latem i zawsze świeci słońce. Nie inaczej było też w zeszły weekend. Lampa z nieba i 31 stopni. Gdyby nie zimne prosecco, którym się z Miśkiem regularnie raczyliśmy przez cały dzień, mogłoby być ciężko.
Czasem dobrze jest się nie przygotować do wyjazdu, bo można trafić na miłe zaskoczenia. Atrakcją-niespodzianką ostatniej wycieczki była parada równości. To znaczy atrakcją dla mnie, bo dla Miśka nie bardzo, ale dzielnie dał radę i nawet trzymał moją torebkę, żeby mi wygodniej było robić zdjęcia. Misiek z damską torebką na London Pride – hehe :)
W paradzie wzięły udział dziesiątki, jak nie setki firm. Banki, ubezpieczalnie, linie lotnicze itd. – wszyscy wystawili swoich reprezentantów, żeby wesprzeć szczytną sprawę. Prawie jak za komuny na pierwszego maja, kiedy w pochodzie maszerowali przedstawiciele różnych zawodów i zakładów pracy. Tylko za komuny w święto pracy faceci nie paradowali w szpilkach ani w obcisłych skórzanych majtkach, więc musiało być nudno :)
Miałam nadzieję, że zobaczę Eltona Johna, ale niestety się nie pojawił. Pojawił się za to mer Londynu – Sadiq Khan.
Skoro już jesteśmy przy tęczowych klimatach, to chciałabym się w tej kwestii wypowiedzieć. Słyszę czasem (najczęściej od rodaków):
– Tak, ja rozumiem, niech sobie oni będą, tylko czemu wychodzą na ulice i czemu ja mam na to patrzeć? Niech robią, co chcą, ale w domu. Po co tak to manifestować?
A ja na to:
A czemu ja mam patrzeć na pielgrzymki czy na procesje Bożego Ciała? Po co tak manifestować wiarę? Niech się ludzie modlą w domu albo w kościele, a nie na ulicy.
I wtedy przeważnie następuje:
– Ale przecież to co innego…
Serio? Sorry, ale jak jednym wolno, to drugim tak samo. Każdy powinien mieć takie same prawa.
Dziękuję, skończyłam.
——————
Po półtoragodzinym staniu w ścisku i upale musieliśmy się trochę posilić. Pojechaliśmy na Borough Market, gdzie na przystawkę zjedliśmy ostrygi, a na drugie wrapa z jagnięciną i ziołami.
Na targu praktycznie każdy sprzedawca oferuje coś do skosztowania. A to serek, a to kawałek szyneczki, a to kawałek chlebka. Gdyby tak spróbować wszystkiego na wszystkich stoiskach, to właściwie można by się najeść do syta i za darmo.
——————
Na Shoreditch natknęliśmy się na kibiców świętujących zwycięstwo w meczu ze Szwecją i awans Anglii do półfinału mistrzostw świata. Zablokowali całe skrzyżowanie, a kierowcy samochodów i autobusów cierpliwie czekali aż się rozejdą. Nikt się nie wkurzał, nie trąbił i nie wymachiwał rękami. Po jakichś czterdziestu minutach policji udało się zepchnąć kibiców na chodnik, ale wszystko odbyło się spokojnie, kulturalnie i bez żadnych ekscesów. Niesamowite, da się.
——————
Późne popołudnie i wieczór spędziliśmy nad rzeką. To już taka tradycja, że przy okazji wizyty w Londynie, trzeba się przespacerować wzdłuż Tamizy. I zjeść sushi z Wasabi.
——————
Super było pojechać do Londynu nie żeby zwiedzać, ale żeby tam po prostu pobyć i miło spędzić czas. Zaczynam już myśleć o kolejnym razie.
??♂️ Magda,
tak aktualny reportaż, to też bardzo dobry pomysł. Smakuje jak chleb prosto z pieca ???
Jak zwykle udało ci się znaleźć coś bardzo ciekawego, Miskowi wepchnąć torebkę, aby się dopasował ??? i zrobić wiele wspaniałych zdjęć ??? gratulacje.