Nie spodziewałam się, że w kwietniu w Bułgarii będzie chłodniej niż w Polsce. Przecież to grubo ponad tysiąc kilometrów na południe, ergo: wiosna na Bałkanach to prawie jak nasze lato.
Otóż nie.
Nie w tym roku. Począwszy od mojego przyjazdu, prawie przez cały tydzień lało, wiało i pizgało złem. Nie tak miało być! Zgłaszam reklamację!




Bo to był mój pierwszy przystanek i nie zdążyłam się jeszcze zniechęcić tym, że prawie wszystko zamknięte, a na ulicach pusto.
Bo stary Nesebyr to urocze miasteczko, choć niekoniecznie jak z obrazka.
Bo to tam, po miesiącach spędzonych poza Europą, poczułam intensywny zapach morza. Stałam na brzegu i jak głupia zaciągałam się nim przez piętnaście minut. Morze w Azji tak nie pachnie.


























To, że w Nesebyrze znajdują się starożytne ruiny, średniowieczne kościoły oraz dziewiętnastowieczne kamienno-drewniane domy, dzięki czemu miasto wylądowało na liście światowego dziedzictwa, wiedziałam od dawna. Nie wiedziałam natomiast, że sznureczki na drzewach, na które co chwilę natykałam się w Bułgarii, to też jest UNESCO.
Tradycja ta nazywa się Martenica i związana jest z nadejściem wiosny. Pierwszego marca Bułgarzy wręczają sobie wzajemnie biało-czerwone plecionki, co ma przynosić szczęście. Następnie noszą je do chwili natknięcia się na pierwsze kwitnące drzewo. Wtedy zawiązują je na gałęzi, żeby złośliwa Baba Marta nie sprowadziła znowu na świat zimy.
Ciekawe czy Marzanna też kiedyś znajdzie się na UNESCO.
BURGAS
Burgas jest brzydkie. I nie chodzi o to, że nie ma tam pięknie zachowanej renesansowej starówki. W Birmingham też nie ma, a i tak zachwyca. Po prostu jedne miasta, mimo że na pierwszy rzut oka nie powalają, mają w sobie to coś. Niby niewiele w nich ładnego, a potrafią zauroczyć. A jeśli nawet nie zauroczyć, to chociaż wciągnąć, zainteresować. Burgas natomiast podziałało na mnie odpychająco. Nie wiem, może za mało się starałam, ale fakt faktem, przeszłam się po centrum ze trzy razy i nawet za bardzo nie chciało mi się robić zdjęć.
Dlatego następnego dnia pojechałam za miasto. Na dworcu południowym wsiadłam w piętnastkę i po dwudziestu pięciu minutach wysiadłam w Sarafovie. Stamtąd spacerkiem wzdłuż wybrzeża doszłam z powrotem do Burgas, mijając po drodze saliny na jeziorze Atanasovsko oraz czarne jak węgiel plaże. Nie sądziłam, że Bułgaria może mieć coś wspólnego z Hawajami. A jednak!
Pogoda podczas mojego ponad dziesięciokilometrowego spaceru była wyjątkowo ponura. Prawie zapomniałam, że jest wiosna. Dopiero koty mi o tym przypomniały.
SOZOPOL
Sozopol to taki Nesebyr, tylko trochę większy i bez UNESCO. Tu też można zobaczyć tradycyjną czarnomorską architekturę i starożytne pozostałości, ale nie ma aż tylu średniowiecznych kościołów. W Nesebyrze jest ich aż czterdzieści, więc trudno dorównać. Sozopol za to może się pochwalić tym, że mieszkał tam kiedyś wampir. Serio. Podczas przeprowadzanych w mieście wykopalisk, archeolodzy odnaleźli szkielet z metalowym prętem wbitym w miejscu serca (na tych terenach wierzono, że taki pręt też może zabić wampira, a nie tylko drewniany kołek).















Wiem, że na zdjęciach tego nie widać, bo skorzystałam z dwóch słonecznych godzin, którymi mnie łaskawie obdarzyła pogoda, ale w Sozopolu padało najgęściej. I dlatego się wkurzyłam i wróciłam do Polski. Chciałam zostać na Bałkanach do końca miesiąca, ale prognozy mnie załamały. Jak sprawdzałam warunki w krajach ościennych, to wszędzie miało być tak samo przez najbliższy tydzień. Stwierdziłam, że szkoda wydawać kasę na chowanie się przed deszczem w knajpach. Zwłaszcza, że w Sozopolu otwarta była tytko jedna i w dodatku z wyjątkowo chujowym żarciem. Poza tym doszłam do wniosku, że Europę najlepiej zwiedzać samochodem. Szlag mnie trafiał, jak siedząc w autobusie mijałam piękne widoki i nawet nie miałam jak zrobić zdjęcia. Wrócę więc na Bałkany, jak tylko zrobię prawko.
Jak szybko dostać się z Polski na bułgarskie wybrzeże? – Samolotem do Burgas (hehe, zawsze się nabijałam z takich oczywistych informacji na blogach).
Jak dostać się z lotniska w Burgas do centrum? – Autobusem nr 15, który zatrzymuje się na przystanku pod terminalem i jedzie aż do dworca południowego. Cena: 1,5 lewa.
Jak dostać się z Burgas do Sarafova? – Tym samym autobusem, co powyżej i za tę samą cenę. Sarafovo leży tuż przy lotnisku.
Jak dostać się z Burgas do Nesebyru? – Autobusem z dworca południowego za 6,5 lewa (nr 10, 22).
Jak dostać się z Burgas do Sozopolu? – Autobusem z dworca południowego za 4,5 lewa.
Magda, nie zrobiłaś Bułgarii najlepszej reklamy ale czasem tak bywa, że tam gdzie w zasadzie ma ciągle świecić słońce, po prostu leje. I jak tu kurwa zrobić super zdjęcia. Więc i tak podziwiam twoją pracę. Ja jestem tylko good weather fotograf. :-*
Nie chciałam robic Bułgarii antyreklamy. Ja sie nie obraziłam na Bułgarię, tylko na pogodę. Koniecznie musze tam kiedyś wrócić samochodem. Wtedy jest latwiej i deszcz mniej straszny.
Bardzo oryginalne podejście do Bułgarii. Cieszę się, że nie musiałam oglądać kolejnych przesłodzonych cerkiewek, rajskiego Bałczika, czy kadrów z tętniącego życiem wybrzeża. Foty totalnie depresyjne i ponure. To jest komplement:) Po prostu cudownie inne. Brawo Ty!
Hehe, fajny komplement. Dzięki wielkie!
To Bałczik jest rajski???